Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Syn Jazdona tom 1 097.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się zwrócili, niektórzy z ław wstawali, ciekawi i niespokojni, bo się dobrego poselstwa spodziewać nie mogli.
W całej sali poruszyło się wszystko... Księżna Anna ręce w górę podniosła i zakryła niemi oczy. Książe Henryk posunął się ku drzwiom, pomyślał trochę i gońca przywołać kazał.
Ten stał niedaleko za progiem cały zbłocony, słaniając się od zmęczenia, oparty o ścianę. Nie potrzebował mówić, bo z twarzy jego czytać mógł każdy, że był posłańcem Hiobowym.
— Książe Mieszko wysłał mnie tu.. — rzekł osłabłym głosem. — Tatarzy już ciągną, ledwie czas W. Miłości powrócić do Lignicy!
Zagony już codzień się bliżej ukazują. Wstrzymało ich to tylko, że gwałtem grodu we Wrocławiu chcą dostać. Wszyscy błagają, abyś W. Miłość powracał, bo bez Was w pole nie wyjdą.
Książę usłyszawszy to, z krwią zimną i energją wielką zawołał natychmiast:
— Na koń! na koń wszyscy!
Zła wieść zdawała mu się dodawać męztwa.
Mówiąc to spostrzegł, iż żona o stół się oparła, ażeby nie paść, podtrzymał ją słowem i ręką.
— Na koń! — powtórzył raz jeszcze — i wypadł z jadalni.
Rycerstwo sypnęło się z wrzawą i szczękiem precz z izby, nie czekając już na księcia, który