Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Syn Jazdona tom 1 086.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pił — matko! mieliście więc posłanie od Henryka?
Księżna Jadwiga potrzęsła głową.
— Posłaniec niebieski powiedział mi na modlitwie, iż go tu dziś widzieć będziemy! Tak, przybędzie tu raz jeszcze po błogosławieństwo moje, na pożegnanie z tobą.. raz ostatni — —
Spojrzawszy na synową zachodzącą się od płaczu, zamilkła ks. Jadwiga, ale twarz jej smutna zawsze, przybrała wyraz surowy.
— Nie płacz że — dodała sucho — nie godzi się przeciwić woli Boga, ani żałować tych, co idą ku niemu do wiekuistej światłości.
Księżna Anna nieśmiejąc odpowiedzieć, stłumiła łzy swoje.
Przepowiednia przybycia radośna walczyła w niej ze straszną wieszczbą śmierci, w której niechybność wierzyć się nauczyła.
Nieporuszona temi łzami, które łkanie zdradzało, księżna Jadwiga poszła wedle zwyczaju do ubogich... Izby u furty dla nich wyznaczone, nizkie, ogrzane i okadzone — pełne były dzikiego, niesfornego gwaru. Wybrańców tych księżnej żadna siła poskromić nie mogła, czuli że tu panami byli.
Izba przedstawiała obraz wstrętliwy i ohydny.
Na posłaniu ze słomy do koła leżeli ludzie z nieludzkiemi twarzami, ranami okryci szpetne-