Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Strzemieńczyk Tom II.djvu/251

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i stróż sumienia, błagam cię, warunku tego nie przyjmuj. Byłem i jestem za pokojem — dodał — ale taką okupionym ceną!! nigdy...
Kardynał pilno patrzył na króla.
Być mogło, że popierając przysięgę na Hostyę, chciał jej zapobiedz i pokój ten zniweczyć w chwili, gdy już był blizkim zawarcia. Domyślał się, iż pobożny Władysław pójdzie za radą mistrza. Jakoż król okazał jawnie, że na te wymagania przystać nie może.
— Nie będę im przysięgał inaczej, tylko wedle obyczaju — rzekł stanowczo. — Nie bój się, mistrzu mój... świętokradztwem się nie skażę.
Uśmieszek przebiegł po ustach Cesariniego, milcząco spojrzał na Grzegorza, który stał jeszcze.
— Mam odnieść tę odpowiedź króla? — zapytał.
— Tak, powiedz im, że, jeźli mi nie ufają, przysięga żadna wiary nie wzbudzi — odparł Władysław.
Grzegorz zwycięzko spojrzał na Cesariniego, który w obliczu miał coś szyderskiego... i oddalił się.
Na pokojach króla czekano potem rozwiązania tego sporu o przysięgę dosyć długo. Trochę zniecierpliwiony niepewnością tą Cesarini, wyprawił Lasockiego na zwiady.
Dziekan powrócił przynosząc wiadomość, że Grek upierał się przy swej przysiędze na Ho-