Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Strzemieńczyk Tom II.djvu/215

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ności, przyznawali sobie słusznie wielką część w tem zwycięztwie, a większą jeszcze męztwu i rycerskiemu duchowi młodego króla.
Od króla szedł ten zapał, jego słowo i przykład zagrzewało... Węgrów zazdrość to budziło. Oni doświadczeniu, rozumowi i kierunkowi swojego wodza Huniada gotowi byli więcej jeszcze przypisywać, i w powrocie już spory się o to wszczynały niemałe, chociaż sam król młody oddawał swojemu pomocnikowi sprawiedliwość, a zasługi mu nie odejmował.
Huniady w istocie znając i kraje te i Turków lepiej daleko, był niezbędnym, lecz naczelnictwo w boju wszędzie przy królu zostawało.
Z pewnością też i kardynał Cesarini rościł prawa do tryumufu, do którego zagrzewał, chociaż posiłki przez niego przywiedzione, najmniej się na tej wojnie odznaczyły...
Przez dni kilka musiało wojsko spoczywać w Białogrodzie, dopókiby się oddziały rozprószone i opóźnione nie pościągały...
W Budzie przygotowano się na uroczyste, świetne przyjęcie zwycięzców... Dzień to był wielki, jeden z tych, które się w pamięci żywych wrażają na zawsze i przechodzą do potomności na kartach dziejów... Rycerstwo przybrało się w szaty i zbroje najświetniejsze; wozy z łupami, chorągwie zdobyte szły za niem... Król z pokorą chrześcianina, obyczajem starodawnym, szedł