Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Strzemieńczyk Tom II.djvu/033

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

myśleć trzeba, aby się przepowiednia sprawdziła. Koronę mu zdobyć musiemy.
A gdy mistrz słuchał w milczeniu, nie odpowiadając, dodała.
— Jest to jeszcze tajemnicą, wy jej nie zdradzicie, a będziecie się cieszyć ze mną. Wszystko to dziełem jest mojem. Korona dla Kaźka się gotuje...
Z niedowierzaniem spojrzał Grzegorz.
— Tak, tak, — potwierdziła królowa wesoło — Kaźmierz będzie królem czeskim, wszystko jest przygotowane... Prażanie i moi przyjaciele w Czechach wybiorą go... Albrecht nie może panować razem w dwu królestwach, Czesi go nie lubią. Wielkorządzcami ich zbywa, oni chcą mieć własnego pana...
Tak — dodała raz jeszcze — wybór Kaźmirza przygotowany, pewna go jestem...
— Miłościwa pani — odezwał się Grzegorz — wierzę w to, że Czesi wybrać mogą naszego księcia, ale czy go utrzymać potrafią? Albrecht nie da sobie wyrwać korony czeskiej nie stając w jej obronie... Zatem wojna...
— Tak, przewidywać ją można — dodała królowa — ale znajdziemy siłę do prowadzenia jej. Potrzeba tylko jednego oddziału polskiego, a Czesi się do niego przyłączą. Niechętnych Albrechtowi jest więcej, niż mu przyjaznych...