Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Strzemieńczyk Tom I.djvu/275

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w sznury purpurowe, gotowi byli otoczyć ten tron przenośny, obok którego konno jechać mieli kanclerz Szlik, Bruno della Scala, Michał Orszag i Matik ban slavoński, wszyscy Zygmuntowi ulubieńcy. Tuż także towarzyszyć miał cesarzowi Albrecht, a za cesarzową jechała sama córka jej Elżka.
Pomiędzy nią a matką, widocznem było więcej niż oziębienie. Nie mówiły prawie z sobą, a cesarzowa do kolebki wzięła jedną z pań swoich, aby nie zaprosić do niej córki. Wszystkich biło to w oczy. Obaj hrabiowie Cilly, na koniach już siedzący, twarze mieli zasępione, oglądali się i jechali jakby zmuszeni.
Cesarzowa wychylała się z kolebki, otaczającym mnogim, znanym sobie z rycerstwa i mieszczan dając znaki głową i rękami. Uśmiechano się też do niej...
Dwory dwa, choć połączone w całość jedną, widać było, że się rozłamywały jakby na dwa obozy. Towarzyszący Barbarze, z ukosa spoglądali na cesarskich, Zygmuntowi na Cilijskich...
Po długiem oczekiwaniu, dzień się już robił, gdy ze sklepionej bramy, na ramionach czterech pachołków, którzy w górę podniesione krzesło złocone dźwigali, ukazał się Zygmunt cesarz... Siedział majestatycznie, tak jak wizerunek jego na wielkiej państwa pieczęci...
Odziany szatami uroczystemi, w sukni ze zło-