Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stare dzieje.pdf/42

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    sam nie wiem, dopust boży... jaśnie pan zawsze tam siedział w tych swoich xiążkach.

    HRABIA.

    Czy i one co winne?

    BARTŁOMIEJ.

    Prawdę powiedziawszy, sprowadzało się to tego papieru nie mało, a osobliwości zamorskich, a obrazów, a fatałaszek różnych zagranicznych... toż to wszystek grosz, co powinien był na interesa szedł na to. Przy tém i powolność jaśnie pana dla ludzi, nigdy nie było rygoru, ja dysponuję, a jaśnie pan uwalnia, a chłopi okpiwają, a skarzą się, a piszczą. Ot, i ostatnia pszenica przez to w kopach porosła.

    HRABIA.

    Chcesz, bym o sobie tylko pamiętając, o nich zapominał?

    BARTŁOMIEJ.

    Każdy o sobie, proszę jaśnie pana, powinien pamiętać, to grunt!

    HRABIA.

    Maxyma wcale niechrześciańska, mój kochany. No! ale cóż mi tam powiedzieć chciałeś?