Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stare dzieje.pdf/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dobrze, że ja moich chłopków kocham jak braci, że głębiéj starając się ich poznać, przekonałem się, ile tam dobrego w nich, przy takim stanie, w takiém opuszczeniu...

BARTŁOMIEJ (trzęsąc głową gwałtownie).

Złodzieje, jaśnie panie!

HRABIA (surowo).

Ale nie plećże, proszę! — Co to jest? od trzechset lat z górą oni i pradziadowie moi żyli razem na jednéj ziemi, jednemi losy, jedną pracą w świętym związku i zgodzie. Nigdy, w najcięższych chwilach oni nas nie zawiedli, my ich nie opuścili, mamy obowiązki wzajemne, ja wdzięczność dla nich, oni przywiązanie dla mnie. Kocham ten lud....

BARTŁOMIEJ.

Oni nie kochania, ale bata potrzebują, jaśnie panie.

HRABIA (chmurno).

Proszę cię, skończże raz przecie... wiesz że mi to trudno! Olenę kazałem uwolnić!

BARTŁOMIEJ.
(zbiera się, jakby chciał wybuchnąć i hamuje).

Miałem to i ja do jaśnie pana...