Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stare dzieje.pdf/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
PROKOP (skrobiąc się w głowę).

Niechajże i tak! — Ale ja was samych proszę, i proszę taki... pokornie, bądźcie łaskawi, oddajcie mi córkę... Chcę ją wydać za mąż, zaswatana, przyjmak mi potrzebny, gospodarstwo tyle przepada!

BARTŁOMIEJ.

Ho! ho! gospodarstwo wasze! znam ja lepiéj od was to gospodarstwo — taicie się tylko, chowacie, udajecie ubogich, a licho was nie brało! A to bieda właśnie że się dobrze macie, chłop bogaty nic nie wart, zaraz mu się legną muchy w nosie, fanaberja, nieposłuszeństwo! Ja nie potrzebuję bogatych, ale uległych... mospaneńku!

PROKOP.

Alboż my to nie słuchamy?...

BARTŁOMIEJ.

Bo musicie, mospaneńku! a baty!!

PROKOP (z pokłonem).

Jeszcze raz, proszę, zmiłujcie się...

BARTŁOMIEJ.

Nie pomoże i córka musi zostać! — Tak chcę i dosyć!

PROKOP (popatrzywszy nań chwilę).

To wasze ostatnie słowo?