Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 3 176.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Piastunie — odezwał się Bumir porywczo — my do was idziem dziś nie z waśnią, nie z gniewem a żalami, ale z pokojem.
— Mówcie z czem idziecie — rzekł kneź.
— Pokój niesiemy i zgodę — ciągnął Bumir — mieściliśmy się od wieków na ziemi jednéj, żyli z sobą i łączyli — Stało nam dla wszech powietrza, wody i chleba. Chcecie Leszków ród wytępić i wygubić do szczętu? mówcie!
— Leszki nas z obcemi najeżdżają — rzekł Piastun. Poczęli sobie synowie Pepełka jak wrogi, wojujemy jak z wrogami.
— Ojca mścili i matkę, a krew rodzica świętą jest dla dzieci — mówił Bumir.
— Mają li już dosyć téj, którą przelali? spytał Piastun.
— My pokój niesiemy — powtórzył Bumir — pokój uczyńmy i poprzysiężmy sobie na ogień święty, na „kamień w wodę“. Leszkowie i kmiecie — niech żyją, w zgodzie. Dajcie powrócić Pepełka synom i siedzieć na swéj ziemi, i nam téż wszystkim co do ich rodu należym, mir dajcie...
Zadumał się Piastun głęboko.
— A dla czego wy prosicie za nich? — nie ci co nam wprzódy wojnę i niepokój nieśli?
— Przyjdą i oni — rzekł prędko Bumir.
— Niech przyjdą swobodnie — niech staną, przedemną i starszyzną i kmieciami, niech rzekną