Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 3 134.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dy wielkiéj woli nie dają, a tam u nas wojownik panem. Królewskie, cesarskie dwory od złota, srebra i drogich kamieni świecą — domy z muru, z ciosu... wspaniałe i rozkoszne.
Dawał mu Dobek mówić jeszcze go zachęcając. — Prawno, praw — ciekawym słuchać.
— U nas ludzie tak, jak zwierzęta, rozpierzchli się po lasach, nie siedzą, do kupy się pod grody z domami zbierają... Kamienice budują wielkie i w środku jasne. Chramy Boże wyniosłe i złociste. Piją tam i jedzą inaczéj. Niewiasta gdy się ustroi, dziesięć się razy piękniejszą jeszcze wydaje. Gdybyście zobaczyli miasta nasze, z podziwubyście krzyknęli. Rzemieślnicy téż u nas z kruszcu, co zamyślą, zrobić umieją.
Tak mu to wszystko zachwalał, że się Dobek aż z ziemi podnosił słuchając, oczy mu się paliły, szczególniéj gdy opisywać zaczął jak tam rycerze chodzili zbrojni, obwieszani łańcuchami, jakie nosili żelazne zbroje i tarcze malowane, na kołpakach żelazo, a gzła z łusek żelaznych. Opowiadał téż dziwy o kobietach jak śnieg białych, z oczyma jak węgiel czarnemi, które przedziwnie na gęślach grały i śpiewały.
Dobek się pocieszał tém, że to wszystko i u Polan być miało, ale myślał na co niemiec tak nastawał chwaląc mu swoje kraje? Nie było to bez przyczyny!