Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 3 119.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przychodzicie rozkazywać... mnie, zmuszać! Wy... mnie!..
Starszy z gniewu pokraśniał cały.
— Mam to prawo co ojciec! — zawołał nogą tupiąc w ziemię i czoło dumnie podnosząc do góry. — Wołam was na wojnę za nasz i wasz własny ród. Ojciec mój kazał zabić syna twojego, bo mu się burzył i powstawał; oślepił drugiego, bo szedł za nim i robił toż samo... łaska, że mu życie zostawił.
Miłosz nagle dźwignął się z ziemi, róg miał za pazuchą, podniósł go do ust i zatrąbił.
Ze wszystkich stron podwórza czeladź się zbiegać zaczęła.
Chwostka synowie niepewni co się stanie, dłońmi tylko cisnęli miecze, ramię do ramienia się przyparli, twarze im pobladły nieco.
Przodem biegł stary Smerda kneziowski, oczyma przerażonemi patrząc, co się z panem jego działo. Miłosz stał i drżał, rękę wyciągnął ku młodym i ukazując ich, wołać począł głosem zmienionym.
— Związać tych ludzi... i rzucić do lochu! do lochu!
— Nas! wiązać? — wrzasnął starszy rzucając się ku Miłoszowi — tybyś śmiał?
— Samiście szukali tego, oddaliście się mi w ręce, abym pomścił synów moich... Krew ich żąda waszéj... Jeden z was zginie, oślepnie drugi.