Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 3 105.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

proste obówie, jakiego naówczas najubożsi używali...
Jaruha weszła — a Piastun poruszył się jakby przelękły, gdy ją zobaczył.
Stanęła naprzeciw niego, spierając się na kiju.
— Tom was przecie znalazła — rzekła, a pora! tam się ludzie rozbijają czekając, a mały Ziemko płacze, bo go jakby w niewoli trzymają! Zlitujcie się nad dzieckiem waszém a wracajcie.
Piastun nie odpowiadając, ręką jéj wskazał, ażeby zamilkła, gdy tuż i posłani Bolko z Sobiesławem weszli na hradyszcze, kłaniając się kneziowi...
Ujrzawszy ich, ręce załamał stary.
— Jesteśmy po was posłani — rzekli — wszystek zbór czeka na was, ludzie proszą, wracajcie, gdy taka bogów wola. My bez was ztąd nie pójdziemy.
Zbliżywszy się tedy, prosić go zaczęli usilnie, aby woli gromady zadość uczynił. Nie rzekł już nic, tylko: Pójdę z wami.
Jaruha siedząca na ziemi, śmiała się z radości.
— A tom ja was miłościwy panie, zdradziła — rzekła. — Niechaj ludzie znają, że baba coś może. Chodziliby miesiąc i nie znaleźli was, gdyby nie ja.
Gdy Bolko, Sobiesław i Piastun szli zaraz nazad, bo się już im ani opierał, ani sprzeciwiał,