Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 3 017.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— I gdyby nie ta stara wiedźma Jaruha, jużby was na świecie nie było... ha! ha!..
Obejrzeli się i ujrzeli staruchę, która do nóg się im kłaniając, głową i rękami, uśmiechała się.
— A ty na wiec czy z wieca? — rzekł szydersko Dobek — możebyś się nań przydała?
— Dopiero na wiec — ciągnęła daléj stara niezmięszana — czemu nie? Słyszałam ja, że tam ładu nie ma... Kto wie? przyszedłby może ze mną... bo ja różne rzeczy w worku noszę... i wiele wiem... Powiedziałabym gromadzie baśń...
— Jaką? — zapytali ciekawi.
— E! to stara babska klechda... — szepnęła Jaruha. — Raz mówią trafiło się tak, że w mrowisku nie stało króla... Mrówczy pan z dębu spadłszy zabił się, a potomstwa po sobie nie zostawił... Tymczasem łakome ptactwo naciągało, aby złupić mrowisko... Zebrała się starszyzna i radzi... Jedni chcą komara wybierać, drudzy muchę, inni pająka, byle nie mrówkę... bo one wszystkie czarne, a wszystkie sobie równe... Tak dobra jedna jak i druga. Wybierali, wybierali i wybrać nie mogli, a ptactwo jaja dziubało tymczasem i wyjadało do szczętu... wszystkich równo... Aby ono to i tu tak nie było, miłościwi panowie. Ale staréj babie co do tego?..
Rozśmieli się słuchający, a Jaruha pokłoniwszy się, poszła do Rzepicy piwa się napić.