Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 3 010.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pytano o niego. Ścibor rzekł.
— Do pszczół poszedł...
Już się miało ku południowi, a ludzie się ściągali powoli; niektórym pilno było już poczynać bardzo, zaczęli kołem siadać wszyscy i najstarszych wołano, aby zagajali.
Najsędziwszy wiekiem był Żuła, z rodu Jaksów, kmieć bogaty, daleko w lasach mieszkający, który spokój lubił, a do obrad i wieców nie był nawykły. Za srogiego i okrutnika go miano, lecz sprawiedliwym téż był, gdy sądzić przyszło. Musnął się starzec po wąsach i brodzie, a rzekł krótko brwi namarszczywszy.
— Wybierajmy, a rychło... w domu każdy ma co czynić. Chciało się wam pana odmienić, próbujcie szczęścia... Nie mam ja co rzec, krom tego, że tu już widzę kneziów siła, choć i jednego nie mamy... o posłuszną gromadę trudniéj będzie... Czemubym i ja kneziem nie miał być?..
Myszkowie, jak inne rody, siedzieli kupą przy sobie, całe téż zgromadzenie mirami i rodzinami się rozłożyło. Myszków było przecie pono najwięcéj i najgłośniéj szumieli. Na nich się téż oczów najwięcéj zwracało.
Każdy ród chciałby był ze swoich knezia dać. Najmożniejsi, równemi się Myszkom czując, cisnęli się téż naprzód.
Ze krwi Leszków zeszło się także dosyć i stali z kmieciami na równi w prawie, nie chcąc im