Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 2 169.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tak się obrzęd ów postrzyżyn odbył uroczyście, trwając do nocy saméj, coraz nowi goście witali do dworu, coraz dla nich zapasy nowe wynoszono z komory... i gwiazdy świeciły na niebie, gdy ostatni z gości, pożegnawszy gospodarza, wrota za sobą zamknęli. Znużony Piastun siadł w przedsieni i spoczywał.
W progu stanęła Rzepica, spoglądając ku niemu.
— Raduje się pewnie serce twe — zawołał ojciec do niéj — iż los dał synaczkowi naszemu tak piękny życia jego początek, i my, cośmy się ludzi nie spodziewali, mieliśmy ich więcéj, niż kiedykolwiek widział dworek.
— Raduje się i niepokoi, panie mój — odpowiedziała niewiasta — pójdźcie a zajrzyjcie... bodnie, zasieki, komory, wszystko puste... Zostało nam chleba i mąki na dni kilka, i... więcéj nic.
Gospodarz się uśmiechnął.
— Nie żałujmy cośmy gościom oddali, stare nasze podanie mówi, iż się to powraca z nawiązką, byle wojna przeszła!..
Spojrzeli oboje, na wieży u Gopła płonął ogień, a w dolinie obozowiska widać było porozbijane, jak okiem zajrzeć i cienie ludzi, co się przy stosach migali.