Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 2 165.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rowość mogłaby osłabić ten węzeł miłości i poszanowania, jaki ojca z synem łączyć powinien.
Tuż u drzew starych, pod któremi stoły z desek zbite i szytemi ręcznikami pookrywane ustawiono, znajdowało się źródło za święte poczytywane i odwieczny kamień, u którego składano ofiary.
Gdy wszyscy już byli zebrani, biało ubranego chłopaka, z długo rozpuszczonemi włosami, których od urodzenia nożyce nie tknęły, przywiodła ze łzami w oczach matka i w ręce mu go oddała.
Ten stał już w gotowości przyjęcia go od niéj, a gdy dzieciak mu się do nóg rzucił, ściskając je podniósł go i wodą ze źródła pokropił. Poczém ująwszy nożyce przygotowane, nad czołem nieco włosów mu przystrzygł, oddając je gościom i starszyznie, która po troszę dokoła je przycinała. Żeby się zaś te obrzynki włosów na ogień nie dostały, co za szkodliwe uważano, zebrane skrzętnie u kamienia je zakopano.
A gdy przyszło nadać imię chłopcu, który dotąd Piastunowego syna tylko nosił nazwisko, gospodarz młodszego z gości prosił, aby mu je naznaczył.
Wstał tedy gość i odezwał się.
— Jeżeli imię mu mam dać, dozwólcież, abym to uczynił, jak u nas we zwyczaju, i dał mu je z błogosławieństwem... Bóg, którego Morawianie i Czechy, jak wy „słowa“ dzieci wyznają, jest