Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 2 145.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Chwostek stał nachmurzony.
— Ty na mnie ręki nie podniesiesz! — zawołał.
— Miłościwy Panie — rzekł Piastun — jak miry pójdą na was i zawołają... pójdę i ja...
Mówiąc to ustąpił mu z drogi, a Chwostek pospiesznym krokiem wyrwał się z chaty, nie mówiąc słowa i nie patrząc za siebie. Wrota się za nimi zamknęły; noc była czarna, milcząca. W dali tylko pobłyskiwało jezioro i na wysokim stołbie u góry ogień wedle zwyczaju rozniecony czerwonawém światłem migał. Chwostek ze sługą znikli w ciemnościach. Piastun odetchnął lżéj, gdy ich nie stało.