Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 2 123.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cicho i gotujmy się, a ludzi zbierajmy, nie czyniąc hałasu. Chwostek pomyśli, żeśmy się go ulękli i uspokoi się... Może nam się go uda pochwycić nie dobywając grodu. Nie wytrwa w nim zamknięty długo, po kilku dniach na łowy wyjedzie, a my nań czatować będziemy. Oszczędzim krwi... Zamordujemy go w lesie... Jeżeli się nam to nie powiedzie, czas będzie na gród iść...
Myszko się uśmiechnął. Spojrzał na Wizuna, który głową tylko potrząsł.
— Bumir i jego gromada ztąd prosto na gród pójdzie donieść co uradzono... rozejdźmy się cicho, nie mówiąc nic.
Dwaj bracia poszli z nakazaniem po gromadach i wnet starszyzna się na czółna zabierać zaczęła.
Stary kneź Miłosz odstąpiony od wszystkich pozostał sam, a ujrzawszy się opuszczonym, podniósł się i na Myszkę skinął.
— Nie pytam was o nic — rzekł — wiem, że mi nie powiecie, bo wiary u was nie mam. Jedno wam tylko oznajmuję, że na Lednicy zostaję i nie ruszę się ztąd nigdzie, chyba do domu... Nie przystało mi ani wojować z nim, ani iść z wami, ale jeźli się wam powiedzie, cieszyć się będę. Jam stary, Leszek oślepiony... my dożyć żywota tylko chcemy spokojnie.
Rzekł i zawrócił się zwolna, wewnątrz ostrowu idąc, a od ludzi obcych stroniąc.