Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 2 022.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A co się stać miało? to co się zawsze na Kupałę dzieje. Kupała Bóg gorący, dziewcząt dosyć nacałował... a jednę, najkraśniejszą! hę?..
Ręką machnęła i zaśpiewała ze śmiechem:

Przyjechał pan na koniku,
Porwał dziewkę przy gaiku...
Oj, gaju — ty zdradniku...
Oj byłoż — było krzyku!
Kupało!

— Którą? kto?.. — zakrzyczał Sambor.
Starucha palcem pogroziła na nosie.
— Ej ty! parobku... parobku!.. tobie się téż jéj chciało! gospodarskiéj córy. Zerkałeś i ty na nią, ja wszystko wiem... Pyszna była... mądra była... w wianku sobie chodzić chciała... A no... wianek z wodą płynie... z wodą. Porwali ją... porwali młodą... Do komory, do komory wiodą... Cha! cha! Otóż tobie królowanie dziewicze!..
W ręce plaskać zaczęła, a Sambor załamał swoje.
— A bracia! a czeladź! a nasi!..
— Pobili, potłukli, porwali, ponieśli... Albo to na Kupałę nowina! albo to co złego?.. Co się młodość ma marnować? Doman kmieć bogaty... Kobiet ma kilka, a żony żadnéj. Ona tam będzie królować... Oj, Kupała! Kupała!
Zaczęła Jaruha śpiewając, zataczając się i w ręce chude poklaskując.
Stał Sambor jak zabity.