Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 2 013.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Niewiasty stawały kołem, biorąc się za ręce osobno, osobno mężczyzni i pieśni brzmiały po lesie dokoła.
Po polach, na puszczy, w całéj okolicy przed chwilą cichéj i głuchéj, wszystko przeszło w radosne drganie i okrzyki. Zdało się, że i drzewa i wody i obłoczki na niebie, i trawy na polu, pieśnią tą i radością odbrzmiewają.
Zbudzone śpiewem podniosło się wodne ptastwo na jeziorze, zaszeleściało w krzewach, a wokoło stosów dziewy zawiodły uroczystą pieśń kupalną, o Bogu w złotym wieńcu, co polom niósł ziarna złote, co łąkom niósł rosy, co ludziom chléb dawał, co wypełniał kłosy, co ule zasładzał, który czynił dzień, miłość zsyłał i wesele. Był to dzień ślubowin niebieskich słońca z księżycem. Radowała mu się ziemia, otwierała skarby swoje, noc ta nie miała tajemnic, wszystko zaklęte wracało do swobody, duchy jasne zstępowały z niebios i poiły ludzi własném weselem... Śmierć i czarne widma kryły się w przepaści, pod ciemny płaszcz Jamy.
Ledwie pieśń pierwsza przebrzmiała chórem, ze swemi zwrotkami, dała się słyszeć druga. Chóry dalekie odpowiadały sobie. Dziwa z podniesioną głową szła przodem wiodąc skoki i zawodząc pierwsza, dziewczęta biegły za nią posłuszne.
Zrazu śpiew ciągnął się powolnie, krokami szły ociężałemi, potém pieśń żywiéj brzmieć za-