Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 1 208.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



XI.


Ranek był najśliczniejszéj wiosny, któréj już nic z jéj królewskich ozdób nie brakło. Najleniwsze dęby głuche stały poubierane w liście, pachniały brzozy potrząsając długiemi warkoczami, u stóp drzew, gdzie zajrzało tylko słońce, kwiatek się ku niemu uśmiechał. Na każdéj gałęzi szczebiotał ptaszek, w każdym promieniu złota muszka igrała...
Cały ten świat, wody, lasy, ptaki, zwierzęta, i muszki złote, i rybki srebrne, żyły naówczas życiem jedném w dziwnéj zgodzie i braterstwie. Strumień mruczał zrozumiałą mową, ptaki śpiewały pieśni dla ludzi, dziki zwierz bratał się czasem z człowiekiem, by mu służyć. Harmonia wielka panowała w tym świecie zaczarowanym, w którym wszystko składało się na jednę całość. Śmierć