Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 1 202.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Słowan! bywaj! — zaczęto wołać — bywaj nam stary z pieśnią... po dawnym zwyczaju...
Nasłuchując zbliżał się ślepy gęślarz powoli, po gwarze mógł już poznać, że się zbliżał do horodyszcza. Wszyscy mu radzi byli, orzeźwieli ujrzawszy go, niósł ze sobą woń prastarych dziejów i czasów.
— Witaj stary Słowanie!..
Szedł w milczeniu, jak gdyby miejsce znał i pamiętał, wszedł przez wał, kijem sobie miejsce obmacał i usiadł na ziemi. Gęślę milczącą trzymał na kolanach i myślał...
— Spóźniłem się, spóźniłem — począł głosem załamanym, na pół śpiewnie — stare nogi źle już służą, drogi się powyciągały... a jakiby to był wiec bez wieszczka? a coby to za rada bez pamięci na stare dziadów zbory!.. Orłom lecieć lekko górą, ślimak się powoli wlecze... powoli...
Uderzył po strunach, milczeli wszyscy... i śpiewał starzec powoli.
— Kiedy Lecha plemienia nie stało, nie stało... swobody się ziemianom zachciało, zachciało... Zachciało się swobody bezpańskiéj, wojewodów wybrali dwunastu... Krew to ze krwi wszak naszéj, kość z kości... bracia nasi rodzeni ziemianie, niechaj nami rozrządzą, ład sprawią... O Łado! niechaj ziemię szczęśliwą uczynią... O Łado...
Wybrali ich, wybrali dwunastu... Cieszyli się cieszyli niedługo. Brat rodzony wnet bratu był