Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 1 181.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— E! — zawołał — takie to braterstwo wasze! Dać mi jéj nie chcecie, bo może od drugiego lepszego się okupu spodziewacie...
— Domanie, bracie, okupu nie potrzebuję... prawdę mówię.
— Chcecie bym wam bratem był, bym pomstę z wami wziął, siostrę mi dajcie — powtórzył Doman.
— Młodszą wam dam...
— Starszą chcę, albo żadnéj.
— Nie mogę! — odezwał się stanowczo Ludek.
Doman wstał z siedzenia, swoim obyczajem liść znowu urwał, na ustach go położył i kilka kroków odszedł.
— Ojciec wasz byłby mi ją dał — zawołał prawie gniewnie.
— Nigdy...
— Chcecie mnie mieć z wami i za wami? Stanę... ale ją muszę mieć, a nie, to nie...
Ludkowi się brew namarszczyła i drgnął, niecierpliwie powtarzając:
— A nie — to nie!
— Więc — nie! — wybuchnął porywczo Doman — wolicie we mnie mieć wroga niż brata?
— Kupić was nie mogę, obejść się muszę... — rzekł Ludek zimno.
Chłopak się rzucił w tył, cały drżąc z gniewu.
— Ludku, bracie! źle czynicie, mówię wam!