Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 1 171.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zgliszczu stos był gotowy. Sąsiadom parobcy znać dali, prosząc na chléb żałobny.
Cały pochód ruszył z zagrody. Czterej parobcy nieśli siedzące zmarłego ciało, za nim wiedziono konia, prowadzono psy, niesiono broń i szaty. Płaczki kołem otaczały zwłoki, pieśni ciągle zawodząc nowe i przeraźliwe wydając jęki. Za niemi szedł guślarz Słowan ze spuszczoną głową i Jaga, którą wiodły córki pod ręce; cała ludność aż do dzieci wysypała się ze dworu, który pustką otwartą pozostał.
Do zgliszcza trzeba się było przez las przedzierać, leżało bowiem na wzgórzu nim otoczoném, wśród gęstego boru, który doń obcym bronił przystępu. Miejsce było piasczyste, gdzieniegdzie dziewannami i piołunem bladym porosłe. Trochę trawy wyschłéj zieleniało wśród kamieni starych, których rzędy oznaczały dawne mogiły.
U wnijścia, na ubitém tokowisku, wznosił się ogromny, szeroki stos z bierwion sosnowych, który cztery grube pale, wbite po rogach utrzymywały. Niedaleko od niego widać było przygotowane popielnice, garnki, miski i drobne gliniane naczynie, w którém popioły i ofiara obietna mieścić się miała; chleby, kołacze, mięsiwa, piwo i miód, na tryznę przygotowane. Piękne słońce majowe i niebo jasne dodawały uroczystemu obrzędowi powagi i spokoju, jak gdyby duchy dobre cieszyły się przyjęciem starego kmiecia.