Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 1 147.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

aby się zbytnio o dostatki nie troszczyć. Nie rosły téż one w ich rękach. Znano tę ubogą, starą chatę na okół z gościnności słowiańskiéj, dom stał otworem, wstępował do niego każdy jak do gospody, żywił się i brał w drogę co mu było potrzeba.
Dwór w zrąb zbudowany z całych drzew, mało co ociosanych, nizki był i stary. Dach i ściany jego czerniały od dymu, podsienia były wązkie, słupki w nich z prosta rzezane. Sam Piastun, żona jego Rzepica, małe pacholę synaczek, składały całą rodzinę. Czeladzi było sporo, a i ta niemal do niéj się liczyć mogła, bo tak się z nią po staremu obchodzono, jakby do krwi i rodu należała.
Tu jeszcze nowy obyczaj, który się od niemieckich krajów powoli wciskał, wcale był nie zajrzał. I dlatego może Piastuna szanowano a radzono się, że pod tą ubogą strzechą przechowywały się skrzętnie dawne podania: o ojców wierze, obyczaju i zwyczaju. Gęślarze i śpiewacy gościli tu często, a gdy który z nich się zjawił, wieczorami siadali kołem wszyscy, zimą około ogniska, lecie koło lip starych w podwórzu i słuchano ich a uczono od nich przeszłości. W obrzędach weselnych, przy postrzyżynach, na pogrzebach, Piastun rej wodził, bo najlepiéj wiedział, i jakie pieśni do któréj chwili przystały, i jaką ofiarę składać, i co gdzie czynić należało. W są-