Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 1 086.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Hengo i Sambor podniosłszy oczy, ujrzeli w odległości wysoką szarą wieżę, wyniosłą: stołb grodowy, który okolicy panował. Stał nad brzegiem samym, posępny jakiś i straszny, a dokoła pod nim cisnęły się zręby budowli, szopy i chaty.
— To kneziów gród! — z dumą zawołał Smerda, zwracając się ku Niemcowi i wskazując stołb w oddaleniu. — Przybędziemy na czas, nim się do snu zabiorą.
Towarzyszom oczy zaświeciły, Sambor ponuro spojrzał przed siebie, konie zaczęto żywiéj popędzać, tak, że parobczak biegiem je doganiać musiał. Niemiec z podełba rozpatrywał się bacznie.
W miarę jak się zbliżali, gród coraz wyraźniejszym się stawał. Wieża z szarymi kamieni w oczach im rosła; u podnóża jéj rozeznawali dwór malowany, chaty, zabudowania, szopy, w części wałami osłonione. Do muru stołbu przypierały obszerne z drzewa wzniesione domostwa, z dachami ze szczap drewnianych, przez które teraz miejscami dym się dobywał. Około grodu ludzi i koni widać było gromady i stada. U brzegu poili bydło parobcy. Na wałach chodzili zbrojni ludzie, w żelaznych czółkach na głowie, z dzidami w ręku...
Wał i rów głęboki oddzielał od lądu grodzisko, przezeń most zamykany prowadził warowny i hać na jeziorze... Jechali długo, nim nareszcie pod wrota ciasne przybyli; poznano Smerdę i