Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 1 068.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



IV.


Wszystko się już budziło, po szopach i oborach... parobcy szli wypędzać stada... dziewczęta czerpały wodę u studni. Smerda ze swojemi wstawał napędzając do drogi, Hengo chłopca słał do wodopoju, na ognisku stare sługi rozpalały ogień. Wisz, który sen miał lekki, z siermięgą na plecy zarzuconą, wyszedł o kiju obejrzeć naprzód, jaki się dzień obiecywał.
Niebo nad rankiem szare chmury okryły, od strony tylko wschodu rumieniały one, a choć wiatru czuć nie było na ziemi, górą obłoki pędziły żywo wyprzedzając się i kłębiąc. Nad błotami stały gęste opary, poruszały się, to bledniejąc, to szarzejąc. Rosa kroplista, biała, okrywała trawy i szkliła się na zielonych liściach młodych. W szopie słychać było beczące owce, na pastwiskach