Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 1 055.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z towarem... wszędy mnie swobodnie przepuszczano...
— Znamy my tych ludzi spokojnych! krzyknął śmiejąc się Smerda — znamy... Kto wie na co wypatrujecie drogi po kraju, szukacie brodów po rzekach, zaciosujecie znaki po drzewach... aby potém poprowadzić...
— Spokojny człek — odezwał się Wisz powoli — dajcie mu pokój, chléb z nim łamałem.
— A mnie co do tego? zawołał Smerda gniewnie. Kneź surowo zakazuje, aby się tu obcy po kraju nie wałęsali. — Pójdzie z nami.
— Pojadę z wami po dobréj woli, miłościwy panie — rzekł szybko Hengo — a gdy na twarz padnę przed kneziem, łaskę u niego zyszczę, bo pan jest sprawiedliwy... Jam samowtór z chłopięciem... i — cóż ja złego zrobić mogę?
— Związać mu ręce — krzyknął Smerda... a no — zobaczemy!
Gdy to mówił, dwóch pachołków skoczyło z koni, aby rozkaz jego wykonać. Smerda skierował się ku zagrodzie.
Stali tu już parobcy i synowie, stała we drzwiach stara Jaga, z równie starą sługą — żadnéj z młodszych niewiast widać nie było.
Na znak dany przez ojca, wszystkie się ukryły po kątach i zbiegły do lasu, aby się z obcemi ludźmi zuchwałemi nie spotykać. Wyjaśniła się