Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stara baśń tom 1 023.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

słup siny... Zbliżając się ku budom, coraz je lepiéj rozeznać można było.
U brzegu podniesionego trochę rzeki, stały w prostokąt szczelnie zewsząd zamknięte. Od łąki odgradzały je kłody drzew i tyny, pokopane doły i powbijane pale. Na jednym z nich tkwiła zawieszona biała, od deszczów wypłukana, od słońca zwapniała czaszka końska.
Dachy pokryte były kawałami dartemi drzewa, wiszarem i gałęźmi — ściany w słupy z chrustu plecione. W pośrodku tylko z kłód ogromnych w zrąb zbudowana wznosiła się chałupa — dwór do któréj szopy w koło przytykały, z nią razem obejście tworząc, w środku którego małe znajdowało się podwórze.
Dojeżdżając rudy podróżny, zwolnił koniowi biegu — oczyma szukając, czy kogo nie zobaczy. Nie widać było żywéj duszy. Wahał się jeszcze jak dać znać o sobie, gdy u brzegu rzeki, na ogromnym, zbłąkanym tu od wieków kamieniu, ujrzał siedzącego starca, który niepostrzeżony, oddawna go śledził oczyma.
Ubrany był cały w bieli, nic nie mając na sobie, oprócz odzieży z płótna grubego. Nogi miał bose, głowę siwą nieokrytą. Ogromna, długa do pasa broda piersi mu osłaniała. Biały wysoki kij trzymał w ręku. Koszulę na wierzch włożoną i do kolan spadającą, obejmował pas czerwony. Żadnéj zresztą nie miał ani ozdoby ni broni. U nóg