Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/256

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Trudno było poznać na pierwszy rzut oka w tym człowieka ubranym tak skromnie, niewybitnych rysów twarzy, tego co miał przyszłemu z dwóch wielkich narodów złączonemu państwu królować...
Wchodzącego z innemi Semka, który się przystroił okazale, i szedł w niemniej świetnym orszaku, Jagiełło poznał na pierwsze wejrzenie — i uśmiechnął się. Rad mu był.
Od czasu jak się w Wilnie widzieli potajemnie, on mu Drohiczyn wziął i część Mazowsza splądrował i zniszczył, lecz obiecywał sobie, że to nadgrodzi.
Szeroką, silną dłoń wyciągnął naprzód ku niemu, potem witał innych uprzejmie, z wielu się zapoznając dopiero, bo po raz pierwszy słyszał ich imiona. Królowi w kożuchu i prostych skórzniach, wydali się aż do zbytku strojnemi przybywający, lecz nie mógł się na swój orszak poskarżyć... Żaden król piękniejszego pożądać nie mógł.
Jaśko z Tęczyna i Mikołaj z Brzezia, szeptali tylko na stronie, iż na wjazd do Krakowa prosić trzeba, aby przywdział szaty stanowi odpowiedniejsze.
Hawnul im to przyrzekał.
— Na ten dzień i sobole włoży! — mówił, i buty z nosami, ale nie żądajcie jednej rzeczy tylko,