Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lowej wyjścia do niego. Dosyć aby parę dni żyli z sobą a oświadczyli to publicznie, małżeństwa już naówczas nikt nie rozerwie.
— Ale na zamek nikogo nie wpuszczają i nie wypuszczają bez wiadomości kasztelana, wszystkie furty są strzeżone — zawołała Hilda.
Klecha pogardliwie ruszył ramionami.
— Na wszystko są sposoby — odparł — ale ich szukać potrzeba. Z oblężonego grodu wymykają się ludzie, z więzień uciekają.
Rzuciwszy tych słów kilka staruszce, które pewien był, iż królowej powtórzone zostaną. Bobrek się wymknął. On też czasu nie miał do stracenia, chcąc posługiwać księciu Wilhelmowi i czując jak mu użytecznym być może.
Gniewosz był nadto widocznym i na oku go miano, jego nie podejrzewano i mało nań zważano.
Tylko ze smutku swej starej królowa dorozumieć się mogła, iż coś niepocieszającego kryje przed nią. Nie zdradziła się Hilda, chcąc swej pani zawczesnego oszczędzić frasunku.
Nazajutrz też rano zjawił się w podwórcu Włodko z Ogrodzieńca, zobaczyła go Jadwiga i niespokojna powołać kazała do siebie.
Podczaszy nie widział potrzeby tajenia tego, co wkrótce wszystkim wiadomem być miało...
Jadwiga wybiega z Elżą Emrykówną naprzeciw niemu.