Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Cały jej dwór cieszył się z nią, biegał, śmiał się. Ruch w komnatach nadzwyczajny, jeszcze mniej zwyczajna wesołość tych, co nie wiedzieli o niczem — zdziwiły i zaciekawiły...
Musiano się czegoś ważnego, stanowczego a pomyślnego dla królowej domyślać.
Lecz czujny i surowy Dobiesław z Kurozwęk, który całą duszą Jagielle był oddany, zawczasu już miał wiadomość, że Wilhelm przybyć może, kazał pilnować. Goniec wyprawiony do Gniewosza został podsłuchanym i kasztelan biegł do Jaśka z Tęczyna na radę, jak począć gdy się książe zjawi.
Zbiegli się i inni panowie rady... Nie można było krępować królowej, trzymać jej w niewoli, ani bez przyczyny księcia potężnego domu wypędzać z kraju.
Musiano postępować z oględnością wielką.
Wieść ta wszystkich panów zafrasowała mocno. Domyślali się, że narzeczony mógł być przez Jadwigę wezwanym. Dobiesław z Kurozwęk nie powinien był dopuścić go na zamek, na to się godzili wszyscy, lecz mogliż wzbronić im widzenia się z sobą?
— W obec dworu, publicznie — zawołał Jaśko z Tęczyna — nie możemy mu zaprzeć drogi na posłuchanie, na rozmowę, lecz rozgościć się na zamku!! potajemnie tam przebywać niepozwolimy. Ze wszelkiem poszanowaniem dla księcia,