Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niema prawa, ale, gdybyś chciała wybrać takiego, któryby królestwu mógł być szkodliwym i groźnym, niestety, oprzećby się mogli ojczyce tego kraju.
Jadwiga pomyślała, i zwróciła się do Spytka.
— Książe Mazowiecki jest tu? a jam go nie widziała? Jak sądzicie, cóż go tu sprowadziło?
— Nie wiem, ale sądzę, iż pewnie chęć poddania się i pojednania — rzekł Spytek. — Ja jestem ten, do którego on podobno żal ma największy, tak przynajmniej sądzę z tego, że mi przez zemstę spalił i złupił część znaczną dóbr moich, ale pierwszybym za tem głosował, aby z nim zrobić zgodę. Biedny jest, stracił wiele...
— Mówisz jak dobry chrześcianin i jak poczciwe dziecko tej ziemi — przerwał biskup — Zemsta jest rzeczą pogańską.
Jadwiga go słuchała z ciekawością.
— Ale książe Mazowiecki żadnego nie zrobił kroku? — spytała.
— Dotąd, nie — odpowiedział Biskup — sądzę wszakże, iż użyje arcybiskupa, który niegdyś go królem ogłosił, aby teraz pomógł mu do przejednania z naszym królem ukoronowanym.
Jadwiga nic nie odpowiedziała. Z całej tej rozmowy, w myśli jej tylko pozostało co powiedział Radlica, że narzucić jej męża nie mogli, ale, odebrać go, nie dopuścić byli w prawie.
Całe więc szczęście jej zależało od dobrej