Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/249

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wały z Płocka, i nazad tu pędziły; naprzemiany wprawiały w gniew okrutny, jak pod Krakowem i Książem, to w dumę i nadzieję, jak w tej chwili po owładnięciu Kujawami.
Bartosz umiał wszystko, nawet to co najmniej pomyślnem było, wystawić w świetle najlepszem. Miał moc zaszczepenia swojego męztwa i zapału w drugich.
Stolnik kujawski zajechawszy na zamek, tłok tu zastał tak wielki, iż ledwie z ludźmi swemi wcisnąć się potrafił, a jemu samemu do księcia było trudno się dobić.
Szlachty pełne były izby, stoły dla niej nieustannie musiano zastawiać. Właśnie dnia tego wielka się rada odbywała. Bartosz przybywał od arcybiskupa Bodzanty z zapewnieniem, iż nie będzie się wahał, po okrzyknięciu królem Semka, koronować go.
Nie zważał i lekceważył to, że korony owe stare z Rzymu niegdyś przywiezione, w Gnieźnie się nie znajdowały, i że je chyba nowemi trzeba było zastąpić.
O przybyciu Lasoty, wprzódy nim go do księcia dopuszczono, dowiedział się Bartosz z Odolanowa i wybiegł przeciwko niemu. Spojrzeli na siebie, starosta odprowadził go na stronę, gdzie w wielkiej sieni rozmówić się mogli, nie zwracając na siebie oczów.