Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

książe mógł u kogo innego szukać pieniędzy, jeżeli chciał, a u żydów inaczej jak po wjeździe do Krakowa, dostać ich niepodobna będzie.
Po półgodzinnym próżnym sporze, Lewek pokłoniwszy się oddalił.
Dognał go w ganku Bartosz usiłując obietnicami różnemi skusić, ale znalazł niezachwianym.
Właśnie gdy się to odbywało, z drugiej strony, rozmaitemi drogami starano się trafić do miasta, i wyjednać otwarcie bram, a przekonywano się, że żadna siła w świecie nie potrafi wymódz tego na mieszczanach.
Od wczorajszego wieczora Kraków był jakky podżegnięty jakimś duchem wojennym, który wszystkich umysły opanował.
Głoszono, że Semko był nieprzyjacielem swobód miejskich, że był najstraszniejszym mieszczaństwa wrogiem.
Zapał ogarniał wszystkich, gotowano się jak przeciw napaści tatarskiej bronić przeciw niemu i arcybiskupowi.
Rozgorączkowanie dochodziło do dawno niewidzianego stopnia, co żyło nawlekało zbroje, opatrywało się w miecze, berdysze, siekiery, oszczepy...
Niepotrzeba było ani naglić, ni napędzać. Czeladź porzucała warstaty, kupczyki uciekali ze sklepów, co żyło uzbrajało się i gromadziło na