Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

orszakiem, dającym się bogactwa domyślać, nie godziło się drażnić i kusić łotrzyków. Hawnul więc musiał zebrać sobie towarzystwo, liczbą nieuderzające a mężne, rachując na to, że świadomość gościńców, od złego spotkania uchroni.
Orszak miał się składać przeważnie z Rusinów, wyprobowanej wierności i posłuszeństwa.
Gdy w parę dni potem wszystko było w gotowości, a Hawnul przyszedł pożegnać wielkiego księcia, Jagiełło zaniemiał na chwilę. Żal mu było najwierniejszego ze sług swoich narażać na zgubę, ale starosta nalegał.
Rozstali się oba smutni.
W Wilnie dość długo nie dostrzeżono nawet, że starosta się oddalił. Orszak podróżny zawczasu wyprawiony, czekał na niego i brata Antoniusza w lesie. W dworcu Hawnula na pozór wszystko w dawnym zostało porządku, jak gdyby gospodarza nie brakło.
Przez pierwszych kilka dni unikano tak zręcznie wielkich gościńców, i osad znaczniejszych, popasając i noclegując po lasach, że z ludźmi się prawie nie spotykano. Ku granicom się zbliżając rozsłuchać się było potrzeba i posłać na zwiady, którędy bezpieczniej puścić się mogli.
Pomimo oporu Hawnula, brat Antoniusz oświadczył się z gotowością wyprzedzenia orszaku choćby sam, ale na usilne naleganie przyjął od