Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

do których Hawnul przystęp się mieć spodziewał i dokończył powtórzeniem:
— Jedź, ale nieposłany przezemnie, a wracaj rychło, bo będę sądził, że ci tam głowę z karku zdjęli. U nich wojna, wszyscy tam podejrzani, gościńce na które teraz żaden kupiec się nie waży.
Hawnul miał na wszystko uspokajające odpowiedzi. Stosunki jego handlowe, związki przez Franciszkanów z Polską, zapewniały mu przejazd bezpieczny. Wielki książe już mu się nie sprzeciciwiał.
Podróż więc postanowioną została, z tym warunkiem, iż Hawnul opowiadać miał, że się wybierał do Rygi.
Zyskawszy pozwolenie, starosta, w którym raz powzięta myśl gorzała, nie dając mu spoczynku, natychmiast zajął się jej wykonaniem.
Franciszkanie mieli mu w tem być pomocą. Brat Antoniusz musiał się znowu poświęcić i towarzyszyć staroście.
Najlepszy to był przewodnik, gdyż znał wszystkie konwenty swojego zakonu, a drogi pomiędzy niemi, niejeden raz pieszo przebywał. Męztwo też miał tego rodzaju, co nie wyzywa na niebezpieczeństwa, ale je spokojem niewzruszonym rozbraja.
Wybrać się w taką podróż, w tym czasie, bez żadnej siły na obronę od rabusiów i włóczęgów, było niepodobieństwem; a zbyt licznym