Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Człowiecze! — rzekła. — Co się to tobie śni? Alboż to może być? Oni jego za króla nie zechcą. Długie wieki z niemi wrogamiśmy byli. Ruś im także niechętna... To świat inny, a to inny... Modlim się inaczej.
Dla Jagiełły żony na Rusi szukać potrzeba i panowania na Rusi. Tam się nam chrzcić, zdobywać i granice posuwać.
Hawnul spokojnie dał jej mówić.
— Miłościwa pani — począł gdy zamilkła. — Na Rusi kniaziów wszystkich pokonać i znieść, aby sobie państwo zdobyć szerokie, trudniej będzie niż się z Polską pod krzyżem Chrystusowym pojednać. Tu dla Jagiełły bez wojny, bez trudu, bez nieprzyjaciela tron gotowy, żona młoda, państwo mocne i wojsko dzielne do pokonania zakonu.
Wielka księżna nie odpowiadając długo w myślach się pogrążyła. Potrzebowała się oswoić z tą rzeczą tak nową, której nigdy dotąd nikt przypuszczać nie śmiał.
— Ale oni tam Semka prowadzą! — rzekła.
— Niewszyscy — żywo odparł Hawnul. — Właśnie ci, co najwięcej mocy mają i rozumu, obawiają się go i nie życzą. Dla nich Litwa tak potrzebna, jak nam Polska. A! gdyby pan nasz dał tylko znak, rzekł słowo...
— Czyście z nim już o tem mówili? — spytała księżna.