Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

boleść długiem bezkrólewiem i klęskami jego sprowadzoną na osierocone królestwo. Oświadczył razem, że Polacy chcą przysiąg złożonych raz dochować, ale obietnicami i zwłokami dłużej się łudzić nie mogą. Proszą więc, aby przeznaczona dla nich Jadwiga, na uroczystość zesłania Ducha Świętego do Polski przybyła, a z przyszłym małżonkiem swym, stale w Polsce zamieszkała.
Dodano żądanie, aby oderwane ziemie, kraje ruskie, Wieluń i Dobrzyń odzyskano — a naówczas Polacy uznają Jadwigę swą królową.
Lecz — gdyby w porę nie przybyła, naówczas zmuszeni będą, dłużej nie czekając — myśleć o swojem ocaleniu.
Końca tej odpowiedzi nie wysłuchawszy, Semko, który już zawiedziony nadzieją do ostatecznego zburzenia i gniewu był doprowadzony, wyrwał się z pomiędzy otaczających go, rozepchnął tłum i poszedł ku drzwiom kościoła.
Wzrok jego był piorunujący, chód gwałtowny...
Bartosza usiłującego wstrzymać go, odepchnął na stronę. Z zaciętemi ustami wyrwał się w ulicę, miotając rękami — nie patrząc na tych co za nim gonili.
Mówić nie mógł, kroplisty pot biegł mu z czoła...
— Bodzanta! arcybiskup! zdrajca! — jąkał się niewyraźnie.
Bartosz z Odolanowa zaskoczył mu drogę.