Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/088

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zdobywania zamku byli potrzebni, dozwolono wnijść do miasta.
Odsunięto tarany i kobylice, otworzyły się wrota na pół już rozbite, starszyzna miejska wyszła z głowami odkrytemi. Nie naciskano się zbytnio do miasta; szlachta musiała szanować słowo pana wojewody.
Ci tylko, którym języki świerzbiały, podeszli do wrót ucierać się na słowa z mieszczanami, łając ich i przezywając. Koniec końców czeladź wytoczyła piwa beczek kilka, a przy nich zaczęto skłaniać się ku zgodzie i krotochwilne prawić żarty.
Starszyzna miejska, wójt, ławnicy, zaprzysięgali się, ze ani myśleli opierać się wojewodzie, ale Spytek Grad dowodzący na zamku, gwałtem ich do tego zmusił.
— Odpokutuje za to! — odgrażali się odpoczywający.
Gdy się to działo, w gromadce otaczającej wojewodę, stał z przyłbicą spuszczoną mężczyzna, którego widziano czynnym w czasie szturmów, i pokazywano go sobie jako Semka, gdy drudzy, co tu na ostatku przyciągnęli, zaklinali się, że go widzieli z oddziałem w okolicach Kalisza.
Widziano go tak wszędzie.
Ku zamkowi na górze, co najlepszego żołnierza wziąwszy, pojechali natychmiast Bartosz,