Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/083

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pierwszy zastęp napastników zgnieciono łatwo. Z jękiem walili się ludzie na kupy pod murami, inni odskoczyli.
Odparty szturm na krótko tylko popłoch sprawił, wściekły szał i pragnienie zemsty ogarnęło szlachtę. Ci co pozostali, drugim nawrotem rzucili się po trupach i rannych na mury...
Mieszczanie skryci bezpiecznie za niemi, nie podniósłszy strat prawie żadnych, oprócz kilku lekko postrzelonych, stali w miejscu. Zapasów do odpierania szturmu nie brakło.
Ruszyły więc znowu głazy, gruz, drzewo, i strzały gęste z kusz, które wielu raniły.
Przy wrotach bój był najzaciętszy, lano ukrop i smołę na rąbiących i dobijających się do nich; tak że utrzymać się nie mogli, mimo tarczy, któremi się osłaniali.
Druga napaść została odpartą jak pierwsza. Chociaż wrzawa, krzykami z obu stron podsycana nie ustawała, wojewoda na gwałt kazał trąbić do odwrotu. Ludzi mu było szkoda.
Należało obmyśleć środki, aby ich nie tracić darmo.
Znużeni kilkogodzinną walką, cofnęli się powoli, ale rozwściekleni niepowodzeniem, wołając do Pyzdrzan ukazujących się na murach, że kamień na kamieniu nie pozostawią mszcząc krew swoją.
Obrona murów daleko była łatwiejszą od sztur-