Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/081

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzenie ich długiego potrzebowało czasu, szturm mógł wiele ludzi kosztować.
Wojewoda gotów był, ścisnąwszy Pyzdry do koła, dobywać je głodem i pragnieniem. Bartosz był za szturmem i ufał, że jeśli nie pierwszy, to drugi lub trzeci bramy otworzy.
Świdwie pilno było tu skończyć, bo o Poznań chciał się upewnić, i Kalisza też wyrzec się nie myślał...
Dnia tego niepodobna było przypuszczać szturmu do miasta. Szlachta potrzebowała wypoczynku i po pochodzie była jeszcze nadto rozproszona.
Wiadomości od Domarata i Grzymałów nie pozwalały wątpić, iż przewagą Nałęczów ustraszyć się nie da, i do ostatka walczyć będzie nie poddając.
Wojna ta braterska, oprócz innych trudności i tem zastraszała, że na polu bitwy nieprzyjaciela od swoich niepodobna było odróżnić. Nałęcze zawiązywali sobie na znak białe chusty, lecz to nie starczyło.
Hasło bojowe było jedno. Z obu stron wołano Marya!! Tylko Domaratowi chcieli Maryi z Luksemburczykiem, a wojewodzińscy Maryi z Piastem, Semkiem...
Noc zapadła, gdy jeszcze mury, wrota i wały a baszty opatrywano. Na wezwanie pierwsze