Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/029

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jagiełłę, zdawał się mieć nadzieję pomyślnego końca.
Szybko przebiegłszy przedmieścia, zsiedli przed domem starosty pod murami. Hawnul wprowadziwszy do wnętrza, ciemną szyją jakąś i ciasnem przejściem, opatrzonem żelaznemi drzwiami, wprost Semka na dworzec w. książęcy wiódł.
Sieni pełne były zbrojnej służby, dziwacznie uzbrojonej i strojnej.
Ustępowała ona widząc Hawnula, który wszedł potem do komory dużej, przyciemnionej, różnej wcale od izb księżnej matki.
Nie widać tu było nietylko przepychu, ale starania o wygodę, starodawna prostota i zaniedbanie panowało.
Na ścianach powbijane rogi jeleni i łosiów dzwigały poczepiany oręż i myśliwskie przybory, podłoga prosta posypana była jedliną i jałowcem. Okna małe skąpo światło przepuszczały.
Semko dostrzegł nad progiem we wgłębieniu, ustawione dziwaczne bałwanki drewniane, niezgrabne, obudzające wstręt i obawę.
Dla niego było w nich coś szatańskiego.
Drogi od drzwi do drzwi, prostem suknem grubem były powyścielane. Na ławach miasto poduszek i kobierców, wyszarzane, poskładane w kilkoro wisiały wojłoki.
Wszedłszy do izby nie zastali w niej nikogo. Hawnul ostrzegł Semka, aby, gdy wyjdzie Ja-