Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom I.djvu/290

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ności wielkiej. Nie ufa łatwo nikomu, podejrzewać jest skłonny. Ani dziwić się temu, otoczony nieprzyjaciołmi, tyle mając przykładów zdrady, nawet najbliższym z rodziny ufać nie może. Witolda się obawia.
Brat Antoniusz stał przy nich.
— Wasza miłość — wtrącił — wiele możesz u niego, przywiedź do zgody. Pokój na Litwie da ci dopiąć tego, czego pragniesz, a ku czemu, jak sądzę, Bóg cię zesłał. Łacniej naówczas przywiedziesz ich do przyjęcia chrztu i wyzwolenia tego kraju z więzów szatana.
Hawnul westchnął.
— Prawdą jest — odparł — że mam dosyć łaski u Jagiełły, że mi ufa i mną się posługuje. Lecz i to pewna, że dosyć byłoby najmniejszego podejrzenia, cienia jednego, abym wiarę wszelką postradał.
Cud to szczególny, że ja, niemiec rodem, człek mały, którym się tego nigdy nie spodziewał, potrafiłem pozyskać jego względy. Jak się to stało?... wytłumaczyć nawet nie potrafię.
Przybyłem po raz pierwszy na Litwę jako kupiec, z towarem niemieckim z Rygi w obawie o mienie i życie bo, w krajach tych nikt, z najlepszemi listami, całkiem bezpiecznym nie jest. W miastach już lud pospolity więcej jest oswojony i ze znamieniem krzyża i z chrześciany; po wsiach, po lasach, kędy przeszedł miecz