Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom I.djvu/289

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— O tę łatwiej będzie, niż z Witoldem — przerwał Hawnul. — Dwóch panów na Litwie tak wielkiego ducha i siły, jak nasz i Witold, trudno, aby z sobą żyli w pokoju.
Mnich stojący niedaleko, spostrzegłszy, iż się rozmowa przerwała na chwilę, zwrócił się do Hawnula.
— Miłościwy panie Wileński — rzekł — my już teraz na łasce waszej jesteśmy. Zatem kieruj i rozkazuj, kiedy wyruszyć ztąd mamy.
Starosta popatrzył na niebo, a potem na znużone konie podróżnych.
— Nie chciałbym — odezwał się — abyście zawcześnie wjeżdżając oczy zwrócili na siebie. Gdy konie wytchną, pociągniemy powoli, aby stanąć o mroku.
Rozłożono wojłoki na ziemi. Semko dobyć kazał ostatek podróżnych zapasów i zapraszał na nie gościa. Ten jednak zbyt był niespodzianem spotkaniem i wiadomościami poruszony, aby o głodzie i pragnieniu pamiętać. Przyjął kubek i siedział zamyślony.
— Powiedzcie szczerze — zapytał Semko — Sądzicie, iż Jagiełło da się skłonić do pojednania?
— Byćby to mogło — mówił Hawnul — przy Bożej pomocy; ale na to potrzeba szczęśliwej chwili i bacznego z niej korzystania. Mściwym Jagiełło nie jest, lecz życie nauczyło go ostroż-