Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom I.djvu/280

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

spodarz, w czapce uszatej i kożuchu, w skórzniach na nogach, z kijem w ręku. Ten, gdy z koni pozsiadali, powitawszy księcia, wprowadził ich do wnętrza jednej z num, wprzódy z niej rodzinę wyprawiwszy.
Niewytworny obiecywał się nocleg, chociaż nawykłym do obozowania pod gołem niebem i ten wydał się pożądanym. Numa dosyć obszerna miała wpośrodku kamieniami obłożone ognisko, ławy nizkie na kamieniach oparte dokoła, była zaciszną, a choć ludzie się z niej wyniesli, płotem tylko odgrodzona pozostała obora, której dla gości opróżniać nie potrzebowano. Mieli więc w sąsiedztwie krowy i woły, parę młodych koników, które łby ciekawie wystawiały z za płotka i beczącą trzódkę czarnych owiec.
O tej niedogodności potrzeba było zapomnieć i nie zważać na nią. Ksiądz Antoniusz znajdował uśmiechając się, iż to przypominało stajenkę w Betlehemie. Dla Semka i dla księdza posłano siana, a Kaukis z drugiej numy, do której skryły się kobiety, i zdala dzwonki fartuszków dziewczęcych a smieszki ich słychać było, przyniósł na wieczerzę mleko, sér, chleb czarny, wędzone mięso i miód w plastrze.
Wszystko to bardzo podróżnym smakowało. Gospodarz, który tylko z Kaukisem i Wiżunasem mógł się rozmówić, pokłoniwszy się gościom,