Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom I.djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łożę, niezawodnie zgodnemi głosami będzie rozwiązaną, idzie o to tylko, abyś ty, bracie, nam jej nie popsuł.
Milczeli wszyscy słuchając.
— Wiecie, co się w Polsce dzieje — mówił dalej Czolner. Zaprawdę, gdybyśmy sami tam się rozporządzali, nie składałoby się lepiej.
Uśmiechnął się pogardliwie.
— Następstwa są nieobrachowane — dodał — ale nieład i bezrząd na długo zapewniony... Za tem idzie bezsilność, czegoż żądać więcej?
— Luksemburczyka ta hałastra słyszę wygnała — przerwał Wallenrod — ale powróci z odwetem.
— Życzymy mu tego — mówił Czolner — bo wolelibyśmy go tam nad innych. Jednak, z królową Elżbietą, panią umysłu niestałego, dziwaczną, za nic ręczyć nie można.
Chodzą różne wieści, wolałaby podobno dla córki francuza lub włocha.
A tymczasem mamy bezkrólewie.
Wielkopolanie zarzynają się i niszczą, naszego sąsiada Semka Mazowieckiego gwałtem na tron ciągną!!
Dwóch czy trzech ze słuchającej starszyzny ruszyło ramionami.
— To jeszcze dzieciak, młokos — rzekł jeden.
— Najłatwiej też go wciągną — odparł Czolner. — Bartosz z Odolanowa, rycerski pan dzie-