Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Resztki życia tom IV 158.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
154

by nie dał ratunku, sama nie umiała temu podołać, i jednego wieczora gdy cudem jakimś Prokop wcześniéj a trochę trzeźwiéj do chaty powrócił, zaczepiła go w progu.
— Majstrze Prokopie, — rzekła, — słówko.
— Czego? czego chcesz stara wiedźmo, — odparł, — puszczaj; całe miasto na mojéj głowie, a ty mnie będziesz jeszcze durzyć swojemi sprawami... Cóż? czubata kura zdechła, czy czerwony kogut korale stracił?
— A! Prokopie, Prokopie! — zawołała płacząc Agafja — a twojaż córka! nigdyż o nią nawet nie spytasz?
— A co mnie do niéj? Naprzód, moja albo i nie moja! co ty wiesz babo... prędzéj twoja niż moja, bom ja jéj nie chował i nie kochał. A co mnie do niéj? — powtórzył, — jak sobie pościele tak się wyśpi.
— Ależ to biedne dziecko chore i od tygodnia nie mówi, nie chodzi, tak ciężko cierpi?