Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Resztki życia tom IV 119.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
115

— Nie trzeba się zrażać, — dodał Poroniecki, — kochana Andziu, nadto przywykła do swobody, człek się tego nie łatwo wyrzeka... ale powoli, łagodnie, cierpliwie.
— Doprawdy jestem téż z nią cierpliwą i staram być łagodną; choć to czysty ptaszek dziki którego trzymasz w ręku, głaszczesz, pieścisz i już zdaje się siedzi uspokojony, wtem gdy cokolwiek dłoń zwolnieje, fru! i poleciał w powietrze...
— No! to go drugi raz złapiemy, — rzekł ojciec.
Przy pożegnaniu Adela zarumieniła się mocno podając rękę Oktawowi, który ją chwilkę zatrzymał i wyszedł z oczyma mokremi jakby ją rzucał na zawsze.
Poroniecki przeprowadził go do ganku.
— A cóż? — spytał, — skarby nasze... czy mam odłożyć poszukiwania, czy sam powoli się grzebać?